Reklama

Głos jak granat. Tylko trzeba go odbezpieczyć

Politycy mówią: idź na wybory, bo to twój obowiązek. Aktywiści dodają: to twoje prawo. A przeciętny Kowalski wzrusza ramionami i mówi: to i tak nic nie zmieni. I tak sobie trwamy – w kraju, gdzie każdy narzeka, ale nie każdy głosuje.

Nie chodzi o to, żeby wrzucić kartę do urny z rewolucyjnym zapałem. Chodzi o to, żeby nie pozwolić, by ktoś inny zdecydował za ciebie. Bo jeśli nie głosujesz, nie masz żadnej gwarancji, że ktoś bardziej kompetentny zrobi to za ciebie. Najpewniej zrobi to ktoś, kto po prostu miał wolny dzień i znajomego kandydata w gminie.

Popatrzmy na świat: Brazylia, 2018 – Jair Bolsonaro wygrywa różnicą kilku procent. Potem przez kraj przechodzą protesty, chaos, zwroty akcji jak w Netflixowym thrillerze. Gdzie byli ci, którzy się z nim nie zgadzali? Wielu zostało w domu, bo „i tak wygra”. I tak wygrał.

USA, 2016 – Hillary Clinton zdobywa o 3 miliony głosów więcej niż Donald Trump. Ale system jest, jaki jest – i wygrywa ten, kogo bardziej mobilizuje „własna bańka”. Młodzi nie poszli, bo „nie lubią establishmentu”. Dostali Twitter w ogniu i mur z Meksykiem.

A u nas? Frekwencja 51%, 60%, czasem więcej, czasem mniej – jakbyśmy głosowanie traktowali jak pogodę: zobaczymy, czy będzie się chciało. A potem żal i zdziwienie, że „oni znów się dostali”.

Nie oszukujmy się – twój głos to nie kamień w wodę, to granat. Może nie rozwali systemu, ale może zmienić kierunek, zburzyć stagnację, przebić się przez mur obojętności. Tylko trzeba go użyć. A nie siedzieć na kanapie i potem jęczeć do telewizora.

Bo jeśli sam nie decydujesz o przyszłości, to ktoś inny zrobi to za ciebie. Może ten, kto myśli zupełnie odwrotnie. Albo – co gorsza – wcale nie myśli.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Kasześ 15.05.2025 21:06
Zgadzam się z autorem w 100% Idziemy i głosujemy

Ogłoszenia
NAJPOPULARNIEJSZE
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama